Z racji tego, że jestem jeszcze jestem w swoim domu rodzinnym pożyczyłam od rodziców aparat, żeby porobić kilka zdjęć na bloga, jednak skończyłam je robić szybciej niż zaczęłam... Padły akumulatory! Niestety chyba już na amen... Dlatego musimy zadowolić się zdjęciami, które wygrzebałam w internecie.
Dzisiejszy post postanowiłam poświęcić swojej skromnej kolekcji błyszczyków. Pomysł narodził się stąd, że dostałam jeden z nich w prezencie na walentynki i od niego zacznę:
-INGLOT Sleeks Cream nr100
Fantastyczny błyszczyk! Piękny brzoskwiniowy odcień, zawiera bardzo delikatnie świecące drobinki. Konsystencja jak dla mnie idealna - nie za rzadka, nie za gęsta, nie skleja ust, pachnie i smakuje jak waniliowy budyń. Doskonały prezent (chociaż sama go sobie wybrałam :p), zdecydowanie mój ulubiony kosmetyk.
-MANHATTAN - Water Flash Lip Gloss
Niestety nie wiem jaki numer, jednak jest on zdecydowanie wyjątkowy. Kupiłam go rok temu, jednak używałam tylko dwa razy, gdyż kolor jest raczej bardzo odważny, a ja mam dosyć delikatny typ urody. Doskonale kryje, nadaje ustom bardzo wyrazisty kolor. Konsystencja bardzo zbliżona do inglota, opakowanie chyba identyczne, jednak nie trzyma się zbyt długo i przy wyciąganiu "patyczka" z opakowania strasznie się maże i ciapie... Jego zakup należał raczej do pochopnych :)
-L'OREAL - Studio Secrets Professional, glass shine, nr 831
Bardzo ładny odcień - lekko brązowy, zawiera mnóstwo drobinek, które pięknie się mienią na ustach. Konsystencja bardzo gęsta, co jest dla mnie dużym minusem i dozownik, który dodatkowo utrudnia nakładanie tak gęstego błyszczyku. Mimo wszystko godny uwagi ze względu na to jak wygląda na ustach (o ile się go dobrze rozprowadzi - inaczej skleja i się ciągnie).
To tyle jeśli chodzi o błyszczyki, jednak chciałabym jeszcze wspomnieć o moim sposobie pielęgnacji ust. Usta posiadają bardzo delikatny i cienki naskórek, dlatego trzeba je
odpowiednio nawilżać i pielęgnować, inaczej szybko staną się
przesuszone, zaczną pękać. Ja na co dzień używam balsamu z Yves Rocher i jestem z niego bardzo zadowolona! Bardzo dobrze chroni usta, szybko regeneruje suche i popękane wargi, ładnie pachnie (orzeszkiem :)) i jest malutki, więc mieści się nawet do najmniejszych kopertówek.
-YVES ROCHER- baume nourrissant
Świetnym naturalnym kosmetykiem jest miód, który m.in. odżywia oraz świetnie nawilża wargi. Smarujemy usta grubą warstwą miodu, a po 5-10 minutach można go zetrzeć lub też...zlizać ;)
Są to sposoby przeze mnie wypróbowane gdyż często mam tego typu problem - moje wargi wysuszają się i szybko pękają...
To tyle na dziś :) Chciałam bardzo serdecznie podziękować za zainteresowanie moim blogiem, bardzo miłe i budujące komentarze! Mam nadzieję, że będzie was tu coraz więcej :)
Do miłego!
Do miłego!
Dziękuje.:)
OdpowiedzUsuńZ Loreal wydaje mi się chyba najlepszy ;)
Dzięki, kupiłam w terranovie za psie pieniądze
OdpowiedzUsuńPowodzenia w prowadzeniu bloga, początki są trudne ale z czasem będzie coraz lepiej ... pozdrawiam i zapraszam częściej...
OdpowiedzUsuńzycze powodzenia w prowadzeniu bloga
OdpowiedzUsuńsama pisze dopiero od poczatku stycznia
ale jesli bedzie ci to sprawiac frajde bedzie to swietne hobby(jak u mnie)
pozdrawiam
x
x
x
wydają się być ciekawe! :>
OdpowiedzUsuńmyślałaś może o tym by dodać coś o ogólnym dbaniu o usta ? bardzo poszukuję dobrych sprawdzonych wskazówek, o peelingach, domowych sposobach na ładne usta w internecie tego dużo ale nic konkretnie stwierdzonego :)
OdpowiedzUsuńpostaram się zebrać i przetestować jakieś informacje i coś naskrobię, gdyż sama mam teraz problem z suchymi ustami :(
UsuńWłaśnie niedawno się zastanawiałam nad tymi błyszczykami, bo mają zachęcające opakowanie (Inglot i Manhattan) i chyba się na któryś skuszę.
OdpowiedzUsuńCo do oper mydlanych....niestety wciągnęłam się w 'Na Wspólnej' ale to jedyny serial hhehe.
Pozdrawiam, P.
nie znam zadnego z tych produktów
OdpowiedzUsuńdwa pierwsze błyszczyki na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo podobnie... :)
OdpowiedzUsuńno właśnie wczoraj się zastanawiałam jak to jest, że dwie można powiedzieć światowe firmy mają takie same opakowania błyszczyków
Usuń:) ja chyba się skuszę na inglota
OdpowiedzUsuńInglot wygląda ciekawie:]
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Awards;]
OdpowiedzUsuńzapraszam http://mypassionmyemotion92.blogspot.com/
Mnie zaninteresowal Manhatan :)
OdpowiedzUsuńwww.chic-lux.com
Hmm.... żadnego z nich nie miałam;) Pozdrawiam, miłego dnia:)
OdpowiedzUsuńja mam ten z Inglota o tym samy numerze, należy do moich ulubieńców;)!
OdpowiedzUsuńja powoli przekonuję się do błyszczyków i pomadek dotychczas używałam tylko bezbarwnych balsamów do ust ;)
OdpowiedzUsuń